Podobno bez postu walentynkowego w blogosferze ani rusz.
Jest obowiązkowy, jak jedlina na Święta, jak pączki w karnawale, jak czerwone maki na Monte Cassino. Bezwzględnie konieczny, jak Flip Flapowi, Watson Sherlockowi i chmiel (to znaczy w tym sezonie - kwietny wianek, oczywiście!) rogom jelenim.
Zatem proszzzz:
Popełniłam ostatnimi czasy kilka wybitnie dziewczęcych, "młodoprzyjaciółkowych" kosmetyczek. Z opcją piórnika, chociaż przychodzi taki moment w życiu dziewczynki, w którym lakiery do paznokci i błyszczyki zaczynają wypierać kolorowe flamastry i kleje z brokatem.
Motyw przewodni jak widać - zwierzaki. I miłość, bo to zwierzaki ulubione i pasjami kolekcjonowane przez obie dziewczynki.
Czerwona i flioletowa (z grubej, drukowanej bawełny, pikowane, ozdobione aplikacjami) - powstały wg tutorialu Michelle (wzbogaconego o lamówki) i wskazówek Tutinelli, kremowa panda (miękka eko-skóra i czarny zamsz) - jest inspirowana znalezioną w jakimś azjatyckim sklepie internetowym masową produkcją torebkową. Wszystkie mają ocieplenia i pasiaste środki (którym jakimś cudem nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, więc muszą mi Państwo uwierzyć na słowo, miłośnika zwierząt oczywiście:).
Ze spraw sercowych - powstaje jeszcze naszyjnik na alicjowe wyzwanie Kreatywnego Kufra, ale to dopiero po weekendzie.
A żeby pozostać w klimacie okołozwierzęcym:
Miłego wydzielania endorfin Państwu życzę:)
Panda jest najpiękniejsza ;-)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba:))
UsuńBardzo ładnie się prezentują no i świetny pomysł na prezent:)
OdpowiedzUsuńPrawda? Ładnych kosmetyczek nigdy za wiele:)
Usuń