Jestem nieustannie.
Dziś zatem mała wzmianka, ponieważ kilka tygodni temu, dzięki Młodej poszerzyły nam się znienacka dostępne możliwości krawieckie..
Łucja, której wcale nie trzeba było namawiać, tylko stale motywować w trakcie, wzięła udział
w konkursie Łucznika: "Moda oczami dziecka". I zdobyła PIERWSZE MIEJSCE!
I wygrała maszynę do szycia:))
Pozostałe zdjęcia konkursowej pracy możecie zobaczyć także na jej blogu.
Pisałam już, że jestem z niej dumna?;D
Nowa maszyna Ola 830 okazała się małym, zgrabnym, lekkim sprzętem, w sam raz do nauki szycia. Po raz pierwszy pozwoliłam Łucji podłączyć maszynę DO PRĄDU i szyć przy użyciu pedału - do tej pory kręciła ręcznie kołem naszego starego, zabytkowego już pewnie, przepięknego Łucznika (a ja byłam pewna, że w pełni kontroluje żółwią prędkość i jej palce pozostaną całe i zdrowe).
Dzieci rosną, sięgają po coraz więcej, rodzice oddychają głęboko i ze ściśniętym gardłem pozwalają na eksplorowanie także tych mniej bezpiecznych obszarów.. Młoda, ku mojemu zachwytowi, szyje płynnie, sprawnie, już NIE UNPLUGGED i w pełni kontroluje prędkość szycia,
a jej palce pozostają całe i zdrowe. Mogę odstawić melisę;)
W ramach porozumienia międzypokoleniowego mogę korzystać z JEJ maszyny.
Oczywiście pod czujnym, acz dyskretnym spojrzeniem właścicielki;)
Postanowiłam wykorzystać fakt, że Ola jest wyposażona w kilka rodzajów ściegów zygzakowych i WRESZCIE zrobić aplikacje. Na czymkolwiek! Marzyłam o tym, odkąd zobaczyłam torby Wioletty. Bezdomna Wioletto z Szafy - Tyś moją inspiracją!:)
Początkowe "cokolwiek" ewoluowało w kolejną okładkę na notes - z przeznaczeniem na prezent urodzinowy dla Łucji przyjaciółki od serca. Miało być kolorowo-pastelowo i z kotem.
Wszystko się zgadza.
Maszyna zygzakuje z dużą pewnością siebie. Staram się jej dorównać, chociaż mam wrażenie, że przy większej prędkości szycia, nici napinają się zbyt mocno i są na granicy zerwania.
Może po prostu potrzebujemy się lepiej poznać?:)
Uszyta okładka jest zdejmowalna, z podszewką z groszkowej tafty. Wierzch patchworkowo-aplikowany, z kawałków bawełny o różnych grubościach i fakturze (w razie zabrudzenia, można ją spokojnie uprać w ręku i wyprasować - uważając aby nie spalić poszewki). Moje ulubione zapięcie na zatrzask (machałam młotkiem, ale zapewniam, że przy szyciu tej okładki nie ucierpiał żaden kot:)
Łucja uszyła kolejnego pluszaka "pod kolor", spakowałyśmy dodatkowo szalenie dziewczęce kolczyki - i prezent zrobił furorę!:)
Wygląda na to, że powstanie cała seria "zwierzęcych" okładek. Młoda już zamówiła "końską".
Kuszą mnie teraz te specjalne stopki, o których Super Woman - LolaJoo pisze co jakiś czas
na swoim blogu, a które ułatwiają życie i szycie tak bardzo, że zahacza to o MAGIĘ;))
A będę potrzebowała magii, żeby udało się wszystko to, co zaplanowałam.
Poproszę o trzymanie kciuków:)
PS. Wiecie, że nawet nie będąc w Trójmieście, można być na Open'erze?:)
Mają kanał na Youtube i streaming na żywo. Niniejszy post powstawał przy New Order i Orbital:)
ja również jestem dumna z Twojej Córci :)) pracownia krawiecka Pani Pies jest przeurocza!!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Młodej:))) Cieszymy się obie z tej zabawy:)
Usuń