O akcji szycia kolorowych drobiazgów dla małych pensjonariuszy możecie przeczytać więcej na:
- blogu Makoliny (pomysłodawczyni i głównej motywatorki całej akcji)
- blogu samego Hospicjum
Od nas pojechały do Katowic okładki na notesy/kalendarze/zeszyty do zapisywania
lub wyrysowania codziennych radości (tak, nadal jestem w ciągu szyciowym i wygląda na to,
że szybko nie przestanę - pojawiło się przedświąteczne i przednoworoczne zapotrzebowanie
na kolejne;) oraz uszyta przez Młodą - Gąska Matylda.
Powstały trzy okładki. Wszystkie są zapinane na zatrzaski (w końcu niektórzy lubią zamykać przed ciekawskimi oczyma swoje małe tajemnice) i mają wzmocnione grzbiety (ekoskóra
albo gruby sztruks). Wszystkie są zdejmowalne, z podszewką, w pełni gotowe
do intensywnego użytkowania. Każda obecnie otula notes 96 kartkowy w linię, ale ma potencjał na wiele, wiele więcej.
Pierwsza - z kociakiem łapiącym motyle.
To kolejna kocia okładka w mojej karierze, bardzo wdzięczny motyw, mimo że prowadzenie nici przy aplikacjach posiadających zawinięty OGON i małe USZY jest wyjątkowym wyzwaniem;)
Udało mi się też zmieścić na niej wyjątkowo dużo motyli - miało być przecież radośnie
oraz kolorowo. I zamierzony efekt został, jak myślę, osiągnięty?:)
Druga - podmorska, czyli tropikalne ryby przemykające między wodorostami.
Jeśli uważałam, że wyzwaniem było przyszywanie kota, to wodorostami podniosłam sobie poprzeczkę na poziom, o który się jeszcze niedawno nie podejrzewałam;) Ryby dostały dodatkowo łuski ze szwów ozdobnych, w które wyposażona jest maszyna Młodej.
Producent przy jej projektowaniu miał widocznie atak prekognicji;)
Bardzo podoba mi się bawełna, której użyłam jako tła - potęguje wrażenie przebywania w podmorskiej krainie.
Trzecia - szczeniak z ADHD,
ale cóż się dziwić - przy sześciu kolorowych piłkach łatwo o rozkojarzenie. I dodatkowo przebiegnięcie przez tył łapami ubrudzonymi jesiennym błotem.
Ta okładka jest trochę spokojniejsza kolorystycznie, bardziej pasuje do chłopca w roli przyszłego właściciela?;)
Jeszcze raz spojrzenie na wszystkie razem. Zdjęcia były robione z aktywnym udziałem listopadowego słońca, ale że tego ostatnio jak na lekarstwo, więc proszę sobie doświetlić
co trzeba zmianą ustawień własnych monitorów;)
A teraz super bonus, który przyćmiewa wszystkie moje prace razem wzięte, czyli
GĄSKA MATYLDA.
-poduszkowym, z uroczą, groszkową kokardą i nieśmiałym rumieńcem. 27 cm czystej słodyczy;) Nie mogę się na nią napatrzeć.
Prawda, że jest niesamowita?:))
Na dziś już Państwu dziękuję, w imieniu własnym i rozmaitej zwierzyny.
Zapraszam także na kolejny odcinek, sponsorowany przez WYRÓŻNIENIA (tak tak,
nadal wychodzę ze zszokowanego zachwytu) oraz KWIATKI DO KOŻUCHA;))
Gąska prześliczna i przesłodka !!! Od razu wywołuje uśmiech na twarzy i wzdychanie :) Kalendarze super kolorowe, cudne! Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńłał, jakie pomysłowe! I bardzo dopracowane. idealne do magicznych zapisków:)
OdpowiedzUsuńOkładki piękne ale Gąska wprost niesamowita, bardzo podziwiam Młodą, taka młoda a taki talent w łapkach, ciekawe, po kim to ;-))
OdpowiedzUsuńPowiedziałam Trenerowi, że podesłałaś sugestie odnośnie zestawów do sutaszku - kazał kupować w ciemno bo lepiej mi, wg niego, nikt nie doradzi, z czym się zresztą zgadzam bez wahania ;-) To chyba rozwiewa wątpliwości co do tego, że Trener bardzo uważnie komentarze czyta i kojarzy, kto jest kim i do czego ma talent :-))
Moje dwie utalentowane dziewczynki:) Jestem pełna podziwu dla Waszych rąk.Gąska Balbinka urocza.Kochamy Was:)))
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Gąska Matylda...ha ha ha
Usuń